Krzywda Życia
Kiedyś moje życie było szare...
Moim pokarmem było kłamstwo.
Moimi oczami tylko śmierć.
Rękami chciałam zabijać...
W głowie zawsze był lęk...
Myślałam że nic nie zepsuje.
Myślałam że wszystko potrafię.
Że wszystko mi wychodzi...
Chciałam cały świat dla siebie.
Chciałam pokazać że jestem idealna...
Krzywdziłam siebie.
Czerwona krew.
Jak i czarne myśli.
Widziałam swe rany cielesne.
Lecz nie widziałam ran w sercu.
Przyszedł dzień.
W którym zrozumiałam że robię źle.
Że ranię siebie jak i innych w okół
mnie.
Zrozumiałam że nie ma na Ziemi
człowieka idealnego.
Że ja też nie mogę nim być.
Gdy oprzytomniałam, wszyscy
patrzyli na mnie obojętnie.
Byłam kimś niewidzialnym.
Zadawałam sobie pytania: Dlaczego?
Kiedyś byłam tak wrażliwa,
Tak delikatna...
Kiedyś patrzyłam szczęśliwymi oczami.
Kiedyś potrafiłam docenić przyjaciół.
Poczułam ból...
Nie na ciele, ale w środku.
Poczułam że nadal żyję.
Teraz nie patrzę oczami tylko sercem.
Przed nim nic sie nie ukryje.
Przyjaciół cenię ponad wszystko.
To oni są najcenniejszym skarbem
w moim sercu.
Wybaczcie mi krzywdy...
Wybaczcie mi kłamstwa...
Wybaczcie że Was tak potraktowałam...
Moje słowa to:
- Przepraszam...
Dla tych których zraniłam... :( :( :(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.