krzyż swej odmienności dźwigam...
Krzyż swej odmienności dźwigam poprzez
życie
Maski wkładam wciąż wesołe, łzy połykam
skrycie
Mijam laser drwiących spojrzeń i lawinę
śmiechów
Mam dość burzy mdłych oskarżeń, dość
wmawiania grzechu
Kalejdoskop gwiazd, firmament błagam o
wytchnienie
Kiedy znajdę w parze oczu pełne
zrozumienie?
Wchodzę na szczyt zapomnienia poprzez
zawiłości
Chociaż tłum faluje wkoło nikt nie chce
miłości
Więc odchodzę krętą ścieżką przez samotne
pola
Nasłuchując twego głosu- ale nikt nie
woła
Na kolanach co dzień, modlę się byś
istniał
Abyś przyszedł i powiedział ,, Jestem z
tobą Krystian”
Hej!, Ty!, Panie Boże! Czy mnie słyszysz
w niebie?
Mam wrażenie, że jak wariat mówię sam do
siebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.