Księga Pytań Niezadanych
Zaprosiłeś mnie
Hiobie
na kolację wieczorem
przyszłam z chęcią
tak dawno
Cię nie widziałam przecież
Gdzie jesteś?
wieczorem
płominie na czarnej pustyni
migały wesoło
nad Twym domem
Nie pukałam
otworzyłam drzwi jak kiedyś
i zobaczyłam Ciebie,
Hiobie
poduszką
przykrywałeś głowę gdy
weszłam
bez pukania jak kiedyś
w kuchni obo
żona sprawnymi dłońmi
przygotowywała kolację
nie zauważyła mojego
wejścia zajęta równymi
proporcjami składników
lepiąc pierogi
kiedy weszłam
bez pukania j
jak kiedyś
dzieci żywo biegają
po domu
gonią się nawzajem
oburącz
z zamkniętymi oczami
szukają swoich
zaginionych cieni
lecz Ty nadal
poduszką przykrywasz głowę
tak jak ja
wchodzę
bez pukania
jak kiedyś
stoję
w miejscu jak
słup pospolity stoi
telefoniczny
na środku pola
jak stoi ktoś
kto iść nie może
mimo że bardzo
chce...
tak stałam
wtedy swoimi
ognistymi od łez kulami
umieszczonymi
w oczodołach nieprawdy
spojrzałeś na mnie
w każdym z nich
miliony obrazów z szybkością
ponaddźwiękową zmieniały się
w pokoju panowała jednak
cisza idealna
miliony pytań
wirowało w mojej głowie
z powodu taktu niezadanych
dodanych do
Księgi Pytań Niezadanych
kolejnych
tym razem miliony
Ty jednak
obrazami sam odpowiadałeś
wbrw sobie, z przymusu?
odpowiadałeś
dla siebie
Nie musiałam pytać
wiedziałam - dlaczego?-
wyczytałam to w Twoich
oczach dlatego...
już nigdy nie
weszłam bez
pukania
jak kiedyś
Ty nadal
poduszką
przykrywasz głowę gdy
wchodzę
pukam zawsze
nie Twoje dzieci
nadal bezmyślnie
szukają swoich cieni
nie żona dalej
bezsensownie stoi
w kuchni
i z przejęciem
zajmuje
się proporcjami
składników
wychodzę po angielsku
tak jak kiedyś
ostatni raz
rozumiem już
dlaczego
poduszką
przykrywasz głowę
i łzami próbujesz
wypaliś oczy
rozumiem
ostatni raz
bez pukania
po angielsku
z poduszką
ostatni raz
wrócisz do nich,
na pewno
tak mówi Bóg
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.