A księżyc na to patrzył
Samotna rosy łza
ta, co spłynęła po twej powiece
Samotne serce ma
pogrążone w czarnej udręce.
A księżyc na to patrzył
i zaciskał pięści mocno ze złości
Od zawsze o szczęściu marzył
Marzył też o miłości.
I przyszło mu żyć w parze
gdy rankiem Słońce się ukazało
Miłość oblała ich srebrne twarze
Serce księżyca zadrżało.
Lecz niebawem rozstanie nastało
łzy spłynęły deszczem na ludzi
Serce księżyca się połamało
Dzień do życia się obudził.
Nie płacz - rzekło słońce
- Jutro znów się spotkamy
Serce księżyca znów gorące
Szczęśliwy znikł za chmurami.
Komentarze (1)
Naprawdę dobry wiersz... Niby banalny, ale w głębi
cudny... I jest - co się u mnie raczej nie zdarza -
szczęśliwe zakończenie. :)