Ku rozpaczy...
Musiałem tulić, brudne ciała... suk.
Nie mogę spać
Nie mogę wybaczyć.
Nie mogę oddychać
Nie chcę wzdychać
Ty przecież oddychasz za mnie
Zabiłem Cię na amen
Zasypałem piachem
Bo inaczej nie potrafię zapomnieć
Zapiłem dzień cały
Z uśmiechem na ustach
Pieprzonej równowagi
Udaję że wszystko w porządku
Że nic się nie stało
Że życie się nie rozlało
Okłamałem własne sumienie
Zatrzymałem bredzenie
Że idąc słoneczną polną drogą wdycham
czyste powietrze
zatrute spalinami, chemikaliami odpadami i
brudami.
Zabici na amen
Pogrzebani w jednej trumnie
Ona dumnie
On mniej dumnie
Zasnąć nie mogę
Czuje ból i trwogę
Czuje miłość
Od dawna
Jej nie czułem
Zapachu Twego
Gdzieś zbłąkanego
Tak bardzo potrzebnego...
Gdy całuję Twe usta
czuję jaki jestem
przesiąknięty
brudem
zabity
nie jestem człowiekiem
zmieniłem się z wiekiem
na potwora
owładniętego złem
Pierwszy, drugi...
trzeci, czwarty...
Nie na żarty...
Obdarty
"W kolejnej odsłonie sk 000iłem się
znojnie
lecz dzięki Tobie nie wszystko
skończone"
Chwila sprawiła że budzę się z krzykiem
z przeraźliwym błaganiem... z rykiem.
Chce żeby dzisiaj padało, lało, żeby była
burza
żeby zatamować myśl, zapchać wszystkie
drogi do mózgu
Żebym teraz mógł zabić siebie...
Zabić siebie
Muszę...
Nie ma innej drogi
Tylko przez śmierć...
Żyć i okłamywać się dalej
Cierpieć z bólu
Z przesiąknięcia
Upijać się z dnia na dzień.
Brudnymi myślami
Złymi
Podkuszonymi
Przez samego szatana
"Musiałem tulić brudne
ciała
suk"
Tak mi przykro... chciałbym jeszcze raz.
Komentarze (1)
bardzo dobry wiersz...
,