Lawina, znieczulica społeczna i...
W dzień ciepły, chociaż zimowy
wybrał się Janek na Wierch Kasprowy.
Bardzo tęgi facet z Janka,
widać, że przeszkadza tusza.
Przysiadł pan Jan na ławeczce,
bo się biedny ledwo rusza.
Sezon na narty w pełni-
nagle zeszła lawina.
Nieszczęście, tragedia wielka!
Zginęła młoda dziewczyna.
Dnie jakieś pechem wypełnione,
brak empatii, czułości.
I nic się w ramach życiowych nie mieści.
Jan słyszał, jak młody juhas
życzył dziewczynie śmierci.
Wiem jednak- piękny jest świat,
i alpinizm, i ludowość.
Na serca dnie Janek skrywał
właściwą sobie kasprowość.
Życie nie jest różami usłane-
są smutki, żale, radości.
Ale wiem, że i we mnie
jest ta część kasprowości...

Stefa1932

Komentarze (4)
No to się znów działo
Lekko smutnawy wiersz wyrwany z życia. Pomału
słuchając codziennych informacji o tragicznych
wydarzeniach spoglądamy na to jak na odcinek
ciekawego, emocjonalnego filmu. Ciekawe co będzie
jutro? Im większa tragedia, więcej jednorazowo ginie
ludzi to ciekawszy temat do dyskusji. A potem rząd
włącza się do tego, nieraz nawet premier lub
premierowa się pojawi, środki masowego przekazu wprost
szaleją... A jak codziennie giną "pojedynczo" ludzie
to już mało to kogoś interesuje, oczywiście za
wyjątkiem członków rodziny. Nie przyznaje się
odszkodowań, rząd ma to w nosie itp. A czym oni się
różnią o tych w większych katastrofach? Samo życie...
Pozdrawiam. Miłego wieczoru...
Ujęłaś w tym wierszu chyba coś bardzo
osobistego.Brakuje mi w nim trochę rytmu,ale nie jest
żle.Pisz dalej bo potrafisz.Pozdrawiam:))
w wielbieniu gór
brak miejsca dla takich bzdur