Letnią porą
Dreszcz na mej skórze...
Równierz na ustach...
Siadam na krzesło...
Nie mogę ustać...
Wzrok wpatrzony w okno,
Na letni krajobraz,
Moje ręce się pocą lecz rysuję ten
obraz,
Łatwiej byłoby nocą...
Ach! Z rąk wypadł ołówek...
Schylam się, podnoszę, rysuję początek...
Nagłówek,
Jeszcze tylko myśli rozproszę...
Tak być nie może!
O czym ja myślę? Mój Boże...
Utopię się w Wiśle lecz i to nie
pomoże...
Jakiś głos szepcze- dokończ to dzieło.
Kim jesteś?! - Przeraźliwie krzyczę.
Trzeba skończyć co się zaczęło.
Lecz na pytanie odpowiedzi nie słyszę...
I kończę obraz widziany w głowie...
Co na nim było?
Wybaczcie nie powiem.

>>JAK CHCECIE

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.