Lis i kotka
Lis się wybrał za obiadem
koło drogi gdzieś pomyka
za stodołą na rozdrożu
kotkę tłustą napotyka.
Zatrzymuje się rudzielec
zgrabnie kitkę zaczesuje,
łapką wąsy swe przygładza
grzecznie do niej zagaduje.
Jakie ty masz śliczne oczy,
świecą jak zielone ognie,
futro też masz bardzo piękne
ciekaw jestem czy wygodne?
Tymi słowy zapytuje,
kotkę w myślach konsumuje.
Okiem chciwym, kształt jej łowi
i do planu się sposobi.
By tłuściocha zjeść w spokoju
ucztę musi zrobić w polu.
Tam już będzie w jego mocy,
z pól nie sięgnie głos pomocy.
Więc miłymi słowy gada,
pochlebstwami tak powiada.
Zgrabność twoja niewymowna,
a czy zręczność twa podobna?
Umiesz biegać, skakać, hasać,
po bezdrożach, polach, lasach?
Jeśliś szybka jak i ładna
to ścigajmy się na bagna.
Takie słowa kotkę puszą
pręży ciało, grzbiet wygina,
w stronę bagien się odwraca,
ostrym kłusem biec zaczyna.
Rudy za nią, trochę z boku
zaraz jej dorówna kroku.
Pysk mykity coś się zmienia,
nagle pisk i kotki nie ma.
Więc uważaj na pochlebców
co ci miłe słówka prawią,
darmo tego nie uczynią,
jakiś niecny zamiar trawią.

Kukabarra




Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.