Listopad
zimne powietrze, ciągnie za sobą pas
miasta.
Miejskie samochody szukają zielonych
oaz.
W słońcu wygląda to, jakby miały na
sobie
diamenty.
W tym samym czasie następuje
transformacja.
Za rogiem, przy prędkości
rowerowej,połykasz
swoje rude włosy ze słonecznego
kapelusza.
Przez krótką chwilę widok nie do
opisania.
Nagle twoje oczy błyszczą, podąża
westchnienie
za westchnieniem.
Smutno, że cię więcej nie widzę,
znajdując ciepło w przekonaniu,
że byłam dzisiaj naocznym świadkiem
metamorfozy.
Szybka bogini na krótką chwilę,
w mroźny listopadowy dzień.
Komentarze (7)
Ładny listopadowy wiersz.Pozdrawiam.:)
Dziekuje Osko
Jak zwykle super poprawki - dziekuje pieknie !
Śliczny opis, podoba mi się ten wiersz :)
Byłam, przeczytałam Mirabello. Tam razem nieco inny
odczyt, ale bardzo zbliżony do oryginału.
PS.
Transformacja i metamorfoza = jedno i drugie pojęcie
opisuje przemianę. Moim zdaniem ciut nad... Pozdrawiam
cieplutko.
„Zimne powietrze ciągnie za sobą pas miasta.
Drewniane samochody szukają zielonych oaz.
W słońcu wygląda to, jakby miały na sobie diamenty.
W tym samym czasie następuje uwstecznienie.
Za rogiem, przy prędkości rowerowej, połykasz
swoje rude włosy spod słonecznego kapelusza.
Przez krótką chwilę widok nie do opisania.
Twoje oczy błyszczą, każde nagłe westchnienie
podąża za następnym.
Nie widzę cię, znajduję jednak ciepło
w przekonaniu, że byłam dzisiaj
naocznym świadkiem metamorfozy.
Szybka bogini krótkiej chwili,
mroźnego listopadowego dnia.”
Listopadowa bogini,
rower to uczynił?
Pozdrawiam Mirabello.
Sądzę, że chciałaś wyrazić
piękno mroźnego poranka, prze-
mijające w słonecznych
promieniach, tak jak przemijają
piękne chwile życia.
Miłego dnia Mirabello.
ładnie, chociaż nad morzem mrozu brak.
Pozdrawiam serdecznie