1 listopada
Skruszała na szkło woda
Rozsadziła marmurowy kielich
Ujął w dłonie poranek zimowy
Kwiaty darowane niepamięcią
Zezłościł się mróz
Na mój brak cynizmu
Mogłem pójść do kina
Mogłem tu nie przychodzić
Choć tego nie widać
Śmierć jest we mnie
Jak ogon jaskółki
Podąża za gibkim cieniem
Zgrabiałe z zimna ręce
Potarły którąś z rzędu zapałką
Kolorowy nieprzyzwoicie znicz
Zapłonął
autor
BolesławBluszcz
Dodano: 2010-10-29 00:41:04
Ten wiersz przeczytano 1076 razy
Oddanych głosów: 6
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (7)
Podoba mi się Bolesławie ,pozdrawia, Bolesław
Pierwsza zbędna; tytuł nie należy do najlepszych ale
wprowadza w nastrój. Tak naprawdę wiersz zaczyna się
od drugiej zwrotki. Ech,żeby jeszcze autor pozbył się
maniery wielkich liter na początku każdego wersu...
Jeszcze nie głosowałam tutaj na beju na żaden wiersz -
ale kto wie...
Kilka niepotrzebnych inwersji, ale całość -
zatrzymała.
Pozdrawiam :)
Podoba mi się ten wiersz, mimo drobnych usterek. Tak,
śmierć jest w nas już od urodzenia. Taki to ludzki
los, ale póki co dobrze, że pamietamy o tych, co byli
przed nami.
ale dobry wiersz... hmmm... przeczytałam kilka razy i
za każdym razem podoba mi się bardziej
wczesna zima tej jesieni na Wszystkich Świętych-
kiedy się tak wcześnie wypaliłeś to z niczem na
Zaduszki, tylko z kiepem zmiętym.
Śmierć jest częścią życia, sam zobacz jak często
człowiek mimo woli spotyka się z nią na co dzień...
Pozdrawiam