L.O.V.E - Enter
- nie umiem cię, Skarbie...
- nie muszę...
cicha biada wymyka się
z ust niedorosłego mężczyzny
- lecz twoje oczy błyszczą jak
dwie bursztynem złocone broszki
głos rozfruwa się niczym dźwięki fletu
[śpiewające motyle]
włosy masz czarne jak
koty z dobranocek
lśnią gwiazdami...
widzę, że ty taka kontenta z wyrazu
i ten nie stygnący wstyd na policzkach
wynurzasz się powoli z głębokości
swego kobiecego opuszczenia
wierzysz mu
i nawet światło lamp
pokusy przed tobą nie ujawnia
tymczasem niewierność czai się jak
trędowaty karzełek pod oknem
[jej cień zawsze jest garbaty]
post scriptum:
jesteś plagą!
Komentarze (1)
"i ten nie stygnący wstyd na policzkach"
"tymczasem niewierność czai się jak
trędowaty karzełek pod oknem"
wiersz wnosi świeży powiew dla mnie, ciekawy styl
towarzyszy tym słowom !