lubię kiedy...
lubię kiedy tkliwość głaszcze
wtedy cicho elfów grono
szmer jasnego zdroju niesie
w rzeczywistość rozbudzoną
napowietrznym hymnem głosi
smaki śpiewne i słowicze
szarość znosi jednym ruchem
prześwietlonym słońca szlifem
Komentarze (10)
Ładny wiersz. Duży plus.
Ładnie brzmią te efekty tkliwości metaforą pisane.
bardzo ładny wiersz.miło się go czyta,pozdrawiam
Ja też lubię "kiedy tkliwość głaszcze" chociaż nie
zawsze.
teraz rozumiem dlaczego twoje wiersze mają w sobie
tyle delikatności ...
Ładie zbudowany, dobrze dobrane rymy, treść ciepła.
Czy wiecie, że polskie kolędy w Średniowieczu były
zwalczane? Dopiero gdy ludową polskości siłą wdarły
się do Koscioła, były uznane. Kto je teraz przeskoczyć
zdoła? "Bóg się rodzi": - polonezem, i wilele innych -
kajawiaki. Tylko dlatego Kościół Polski tak w kolędy
jak i Rydzyka maybacha bogaty!
Wiersz starannie zrymowany może się podobać.
Czyli rozumiem że jeśli tkliwość głaszcze, wszystko
inne zamienia się w metaforę. Łagodność szuka dźwięków
szmeru jasnego zdroju a sny jak motyle wywołują
uśmiech. Skomplikowana metaforycznie treść, ale mam
nadzieje że przyjmiesz mój komentarz.
Zawsze powtarzam: szkoda,że tak krótko,bo chciałoby
się więcej :)