lucy fair fest
ze wszystkich stron
dźwięki
szelest płaszczy i terkot kołatek
Szandor tupie zaklęcia wodne
facet bez oczu wita pielgrzymów
charkot gitar płoszy urwane z pejczy
dobermany
gromadka prostytutek ogląda
dekoracje z balu zbrodni
płoną plastikowe dewocjonalia
gospodarz zadbał o wiernych
prosi do tańca
odurza spojrzeniem
raptowne gesty wtapia
w drżący plener
przegląda się w odsłoniętych żądzach
kopiuje przemyślenia
dotyka ich
zabiera
trwa zapadanie w nieznośnie cichy eter
prosto z zaplecza otchłani
Komentarze (1)
hmm...wiersz swoim stylem intryguje i treść niebanalna
...podoba mi się