lustro
odbiciom i tym lustrzanym i tym prawdziwym tym przybieranym codziennie i tym na specjalne okazje od święta
Spojrzeć w lustro i zobaczyć człowieka
zobaczyć pokiwac głowa na tak
bez strachu i zobowiązań
bez sumienia zobaczyć człowieczeństwo
policzyć grzechy na palcach jednej
ręki dotknąć gładkiej tafli
i zobaczyć wnętrze dłoni bez
plam bez śladów słów bez
znaczenia bez śladów łez i
paznokci wbijanych do wewnątrz
zobaczyć siebie bez tej połowy
która tak łatwo staje się większą połową
wspiąć się na palcach choć raz w górę
nie w dół z opuszczoną głową
podkrążonymi oczyma bez blasku
stanąć naprzeciw siebie i nie uciec
patrzeć temu drugiemu prosto w oczy
i mówić mówić nawet gdy
zarzucają ci kłamstwo
patrzeć prosto w oczy i nie szukać
rękami po kieszeniach tej prawdy
która boli i rani i nie da się uchwycić
jak mógłbyś ją przekazać dalej
narażać na zrozumienie setki istnień
moja prawda twoja nasza wasza
wszystkich i niczyja to nie musi być
ta sama prawda
spojrzeć w lustro na prawdę nie na
siebie
i pożerać oczyma to co mija odchodzi
widziane tyłem i na wspak albo
niewidziane wcale
i pożerać oczyma milczenie i muzykę
cziszy i odbłysk tego czym mógłbyś
być gdybyś nie był człowiekiem
z walizką ciężkich spojrzeń westchnień
wspomnień i lustrem które
też ma własną kolorową prawdę
bo lustro nie stoi martwe bez wyrazu ono płyni płynie jak czas choć nie goi ran ani tak dobrze ani w ogóle
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.