Łza
Łezka mała
moje własna
świeciła jasno
lecz przygasła.
Tak jak słońce
o poranku
blaskiem dotarła
do oczu zakamarków.
Już chciała
tam zostać
na stałe
na zawsze.
Ale ja
jej nie chciałam,
wygnałam-
niech zgasnie.
Bo po co
mi ona?
Ta wiecznie
przygnębiona.
Niech
mnie zostawi
jak słonce
niech zajdzie.
Bo dzień
już minął
a radośc
nie zgaśnie.
Cieszmy się życiem:)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.