Makatka na letnie poranki
Napadał mi świt do szklanki
Wypełnił smugą słońca
Spokojne letnie poranki
Z początkiem i bez końca
Napadał sennym uśmiechem
Woalem wstającej mgły
Nasycił głębi oddechem
Płatkami jabłoni drży
Dzień nowy zapachem skropił
Wczorajszymi echami
Pogodnym wspomnieniem dopił
Herbatę ... z poziomkami
Dla ukochanych, letnich poranków
autor
Johnson
Dodano: 2010-01-25 22:47:36
Ten wiersz przeczytano 779 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (3)
Aż mi zapachniało. :) Pozdrawiam
wow! już pierwszym wersem kupujesz :)ale się ciepło
zrobiło... zgrzyta mi tylko niezgodność czasu, tzn
"napadał", "wypełnił", "nasycił" i nagle "drży", po
czym znów "skropił" - lepiej by było wszystko utrzymać
w czasie przeszłym, choć rozumiem, że to dla rymu,
reszta ok
Miły,rymowany wiersz:)..spodobał mi się..M.