malowany świat...
rysuję jutro kredką woskową
sunie po karcie linia mazista
to moja przystań
trudzę się przy tym dziele garbatym
w przerysowane odzianym kwiaty
z chińskim nadrukiem w angielskim gwarze
herbaty mocnej z miodem zaparzę
skończę je nocą lub wczesnym świtem
gdy szarym kirem niebo zakryte
i w zamyśleniu będę patrzyła
jak mgła w bezbarwach
świat utuliła
choć jest matowa
i przeźroczysta
rysuję jutro to moja przystań
świt w zboża łanie...
...niwo zbożozielona wiatrem
rozczochrana
pachnąca szumnym harcem omdlała i krucha
szeptem swych źdźbeł owiana dźwięków ciszy
słuchasz
przy tonach słowotrelnych podanych ci z
rana
mgła przesiąkła wilgocią pokrywa twe
ciało
zmywa z niego posenne uwielbienie nocy
pobudza wiotki oddech wzmacniając
powiewy
przywołuje dzień słońcem patrząc prosto w
oczy
a ty łapiesz woale jej wiotko ścielące
oplatając się ściśle w tym bladoomamie
i myślami uciekasz w senność rozpłukaną
która choć już tak płowa nadal słodko
kłamie...
Komentarze (18)
Dobrze się czyta ale zarówno jutro, jak i dzieło są
rodzaju nijakiego. A więc w 3 zwrotce bardziej mi
pasuje "skończę je jutro" (a nie go).
...dzięki Marku, spokojnej życzę:))
Piękny wiersz sklamrowany przystanią, z której się
wypływa i do której chce się wrócić. Ta reszta jest
mniej ważna. Pozdrawiam wieczornie z :)). M