Mam na ciebie smak
Gdy pieściłem twą szyję
wilgotną tysiącem kropelek
mokrą od niespokojnych oddechów
ociekającą - smak doznany i przyszły
Byłaś taka świeża
jak prosto z lodówki w czasie upału
Jeszcze chwila zachwytu twym widokiem
i sięgam po swe narzędzie
by nim utorować sobie drogę do
przyjemności
Odnalazłem w tobie bramę
do krainy wiecznej szczęśliwości
przyłożyłem i nacisnąłem narzędzie
I rozległo się twe rubaszne sapnięcie
kipiącą energię uwlniłem
eksplozja woni
i burza oddechów naszych
zatrząsnęły nami
Ująłem cię i umieściłem nad sobą
i poczułem falę rozkoszy
o porażającej szlachetności złota
którą spijałem łapczywie
Oderwałem cię od ust
by zaczerpnąć powietrza
rozłożywszy ramiona
z wywieszonym lubieżnie językiem
trawiłem nowonarodzone wspomnienie
I już myślałem że wchłonąłem ciebie całą
gdy słyszę jak krzyczysz jeszcze
że nie jesteś taką zwykłą butelką
że masz w sobie aż 0,65l piwa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.