Mam na imię cierpienie
Wszyscy wychodzą, sam zostaję,
w ciszy rozpęta się cały lament.
Rany otworzę, solą posypię,
i ciszę zagłuszę żałosnym wyciem.
Patrzą mi w oczy, żegnają czule,
samemu najłatwiej oswoić się z bólem.
I myślę, że szczęście nie mnie jest pisane
– zostało wylane niczym atrament.
I niczym pociecha, gdy serce płacze,
przestaję już wierzyć, że będzie inaczej.
autor
MarcinKozak
Dodano: 2015-03-31 20:08:32
Ten wiersz przeczytano 975 razy
Oddanych głosów: 18
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (20)
świetny,,, :)
świetny i mocny, aż boli...życzę więcej wiary w lepsze
jutro:) pozdrawiam
Optymizmu życzę :)
Tak to jest, ktoś cierpi, by szczęśliwy mógł być ktoś.
zawsze trzeba wierzyć, ciekawie,pozdrawiam