Mam na imię Oli - 8
Uderzam jeszcze kilka razy i ostrożnie
usuwam resztki szkła. Wkładam rękę w otwór
i macam ścianę. Po chwili trafiam na
przełącznik.
W schowku robi się jaśniej i Dinka
uspokaja się.
- Oli, otwórz teraz drzwi i wróćmy do
domu - chwyta mnie za rękę.
- To nie takie proste. Nie mam klucza.
- Wymyśl coś! - moja siostrzyczka patrzy
na mnie ufnymi oczami.
- Najpierw pomyślę sam. - A potem
pomyślimy razem - dodaję.
- To krzyczmy, tak jak w windzie -
proponuje Dinka.
Krzyczymy więc z całych sił, ale to nic
nie daje. Nikogo nie ma w pobliżu.
- Oli, sprawdź, może klucz został w
drzwiach z drugiej strony - rozlega się
cieniutki głos. - Ojej, zupełnie
zapomniałem o Primie.
- Nic z tego, nie mogę wysunąć głowy.
Okienko jest za wąskie.
- Ja mam mały łepek. Podnieś mnie, sama
sprawdzę! - Klucza w zamku nie ma - mówi po
chwili. - Poszukam, może leży pod
drzwiami.
Kieruję wiązkę światła na podłogę
korytarza i nagle Prima - przepraszam,
Ariadna - woła:
- Widzę klucze naszego taty! Leżą blisko
drzwi. Po lewej stronie.
Teraz już sam wiem, co zrobić. Przywiązuję
magnes do sznurka. Przynoszę czerwoną
szczotkę do zamiatania, która stoi za
szafą. Potem odkręcam trzonek i mocuję do
niego drugi koniec sznurka. Wystawiam wędkę
przez okienko. Widziałem taki program o
zawodach w zbieraniu skarbów. Na magnes
można złowić różne starocie, zatopione w
bagnach. Może teraz złowię klucz?
Wchodzę na taboret, którego tata używa,
gdy sięga po słoiki z najwyższych półek.
Wysuwam rękę przez otwór w okienku. Bardzo
ostrożnie, żeby nie ucisnąć głowy Primy.
Zarzucam swoją wędkę. - I nic! Nic się nie
dzieje! Pewnie dlatego, że muszę słuchać
psich poleceń.
- Bardziej w lewo! - woła Ariadna. Próbuję
kilka razy i w końcu rezygnuję z
westchnieniem:
- To na nic - nie uda się!
- Zbyt szybko się poddajesz - warczy. -
Próbuj dalej! Szkoda, że ja nie mam rąk,
tak jak ty. Pokazałabym, jak się to
robi!
Poczułem się urażony. Ze złością machnąłem
jeszcze trzy razy. Dalej bez skutku.
Chciałem zrezygnować, gdy Prima pisnęła:
- Chyba się udało! Ciągnij Oli,
ciągnij!
Usłyszałem brzęk. Powoli zwijałem sznurek
i i wreszcie miałem zdobycz w dłoni.
- Klucze! Mamy klucze! - zeskoczyłem z
taboretu i chwyciłem Dinkę za ręce.
Zaczęliśmy podskakiwać z radości, jak
szaleni. Ariadna skakała obok nas, zupełnie
tak samo, jak wtedy, gdy była jeszcze
zwykłą Primą.
Uważnie obejrzałem wyłowiony skarb. Tata
dołączył do kółeczka malutką żelazną
podkowę. To ona przyczepiła się do magnesu.
I przyniosła nam szczęście!
Włożyłem klucz do zamka. Rozległ się
trzask i drzwi się otwarły. Mogliśmy
opuścić schowek. Jednak najpierw pogasiłem
świeczki.
Byliśmy już na korytarzu, gdy mój żołądek
ścisnął się ze strachu.
Komentarze (17)
Anno, miło, że tak myślisz. Przygoda dzieci jeszce
trochę potrwa, będą dalsze perypetie.
Pozdrawiam ciepło :)
mógłby z tego powstać świetny film dla dzieci.