Martwe języki
Długo myślałem nad jednym z moich
komentarzy i w końcu doszedłem do wniosku,
że choć powiedziałem w nim prawdę to sam
wydźwięk zawartych w nim treści jest o
wiele bardziej skomplikowany niżby się
wydawało na pierwszy rzut oka.
Mowa warmińska, czyli dla wtajemniczonych
"godka" okazuje się że nie jest całkiem
mową martwą. Są jeszcze miejsca na Warmii
gdzie można sobie pogodać a nawet
korzystając z tej gwary zamówić smaczne
regionalne dania. Tak jest między innymi w
Gietrzwałdzie. Ale nie ma się czemu dziwić
skoro jest to jedyne miejsce na terenie
naszego kraju gdzie objawiła się Matka
Najświętsza. I co ciekawe, by porozumieć
się z dziećmi, którym to przedstawiła swoje
orędzie musiała skorzystać z tego właśnie
języka, gdyż jej rozmówcy raczej innego nie
znali. Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy to
dodam, że na antenie radia Olsztyn można
posłuchać audycji w tym właśnie języku. Ale
to tak tytułem wprowadzenia.
Nawiąże teraz do jednej z myśli którą
wyartykułował podczas swojego exposé
premier Wiktor Orban. Mówił on o
przewidywaniach naukowców, którzy uważają
,że za niedługi czas większość języków
europejskich zostanie zapomniana. Jednym z
celów premiera Węgier było podjęcie działań
by język naszych "bratanków" nie zaginął w
odmętach dziejów. A tak całkiem na boku to
nie wiem czy ktoś mi zagwarantuje, że za
jakieś dwieście lat nasz język nie będzie
jakimś przejawem przeszłości, którym będą
się posługiwali jedynie naukowcy i
pasjonaci, tak jak obecnie językiem
Walijskim. Nikt mi nie zagwarantuje, że z
przyczyn związanych z globalizacją,
zmianami społecznymi i ułatwieniem
kontaktów interpersonalnych będziemy
mieszkali podobnie jak obecnie zdecydowana
większość mieszkańców Warmii na części
obszaru Europy, który historycznie nazywa
się Polska.
Ale do brzegu.
Wspominam czasem lata minione, gdy byłem
jeszcze "małą dziewczynką" i uczestnicząc w
rodzinnych uroczystościach typu wesele,
albo nawet pogrzeb, z pewnym niesmakiem
spoglądałem na jakieś obyczaje czy
przyśpiewki nim towarzyszące. Dziś
przeciwnie z dość sporym rozrzewnieniem
wspominam te czasy. Wszystko było wtedy
takie naturalne i prawdziwe. Może nie
zawsze miało to najwyższy poziom
artystyczny, ale czy to jest najważniejsze?
Dziś w miejsce prawdy zagnieździła się
komercja z domieszką disco polo. W
niektórych uroczystościach wszystko ogarnia
mistrz ceremonii, który pilnuje by wszystko
było zgrabnie i na czas, gdyż już czeka
następny klient. Łatwo się przy tym tańczy
i śpiewa, ale gdzie tu coś od siebie? Gdzie
twój uśmiech i twoja łezka? Wszystko jest
takie łatwe, wystarczy tylko zapłacić kilka
banknotów i wszystko masz z głowy. Jeszcze
tylko wysłuchać kilku pochwał jak to super
zadziałałeś, a właściwie tylko dałeś kilka
banknotów. Ale właściwie nie o tym.
Wszystko nabrało takiego pędu i w tak
szybki sposób się zmienia, że nie wiadomo
co będzie jutro i co jest normalnością, a
co wynaturzeniem.
Tak kombinując doszedłem do przekonania, że
choćby nawet jakiś język wydawał się
martwym. Choćby nawet nie miał szans na
przetrwanie, to jest żywy dopóki są dwie
ostatnie osoby które korzystając z niego
mogą się dogadać. Cieszmy się każdą chwilą
ich trwania i szanujmy tych którym się chce
być odrobinę innymi od pozostałych. Tych
którzy widzą nie tylko to co wypada i co
jest łatwe. Tych z pięknymi sercami.
Pozdrawiam wszystkich tych którym się chce.
Aniu sąsiadko jesteś wielka:)))))
Komentarze (12)
przeczytalem z zainteresowaniem i jestem za +
Na ogół potrzeby władców rozmijają się z tym o czym
pamiętają pokolenia dlatego to od nas, zwyczajnych
ludzi zależy czy wszelkie regionalizmy przetrwają czy
zaginą w zgiełku nowoczesności...
Jak zwykle: zgadzam się, ale...
Uważam że regionalizm jest wspaniałą postawą, gdy nie
jest wprzęgnięty w służbę ideologii. Pamiętam jeszcze
czasy, kiedy cenzurowało się piosenki "Mazowsza", bo
niektóre pochodziły "zza Buga". Z historii wiem, że
Niemcy starali się utworzyć "Goralenvolk" wmawiając
góralom, że nie są Polakami...
A więc regionalizm tak, ale nakierowany na wartości, a
nie na potrzeby władców.
Punktu nie daję, bo trudno to uznać nawet za prozę
poetycką.
Z dużym uznaniem dla niebanalnego tekstu.
Jeżeli tak potrafią pisać "Gminni Poeci," to
regionalne mowy nigdy nie zaginą. Wyrazy szacunku dla
Ani.
Nie raz spotykałem się z p. Edwardem Cyfusem, który
krzewi mowę warmińską. Pozdrawiam z Olsztyna. :)
super, pozdrawiam porannie
należy podtrzymywać tradycje
Akurat gwara jest warta kultywowania. Nie wszystkie
tradycje są dobre.
Piękny gest w stosunku do Aniu,
zgadzam się z przekazem.
Pozdrawiam.
Z ciekawością przeczytałam Twoją prozę.
Z łezką w oku wracam do czasów dzieciństwa, jak i
młodości, gdy wszystko wydawało się takie proste,
zwyczajne i ludzkie.
Bez wciągania brzucha, wypinania piersi, bez zakazów,
nakazów, bo to nie wypada, bez niepotrzebnego zżymania
się.
Naturalność przede wszystkim była normalna, a nie
napompowana, jak w dzisiejszych czasach.
Pozdrawiam Sławku.
ciekawy temat podjąłeś i mądrze go poprowadziłeś. Ja,
choć nie jestm Ślązaczką z urodzenia, ale z
zasiedzenia uwielbiam ten gwarowy język i wiem, że
wielu go pielęgnuje.
O Sąsiad dziękuję.
Zrobiłeś mi ogromną przyjemność.
To o czym piszesz to jest to.
Gwarę słyszałam od Babci, moi Rodzice już nie godali
do nas.
Takie wtedy były czasy.
Uczę się, przypominam też dla nich,
z miłości, i z tego powodu o których piszesz.
Zdaję sobie sprawę, że gwara nie wróci pod strzechy,
ale jest wpisana na krajową listę niematerialnego
kulturowego dziedzictwa UNESCO.
A tam, nie jestem wielka, żadne tam.
Sławku Sąsiedzie dziękuję.
Z tymi językami to nie wiadomo, gdyż nawet języki,
które były w odwrocie, czy nawet w zaniku, jak
irlandzki, czy baskijski odzyskują znaczenie, gdyż są
częścią lokalnej tożsamości, która jest w opozycji do
otaczającej ją większości. Tu coś wiem w temacie, bo
mieszkałem w Kraju Basków. Co do europejskich języków
państwowych, jestem zupełnie spokojny o ich
przyszłość. Jeśli chodzi o gwary regionalne, to z
uwagi na migracje, mogą rzeczywiście zaniknąć. Ciekawy
temat swoją drogą.