Martwe liście
Zmierzch zapada w zmarzniętym jesiennym
ogrodzie.
Wiatr wieje. Razem z wiatrem chłód po
ścieżkach goni.
Podbiegnie do orzecha, potem do jabłoni;
Trąci pożółkłe liście by drżały na
chłodzie.
Trawa jeszcze zielona, lecz poprzetykana
Spadłych liści nieżywym, pogrzebowym
złotem.
Wiatr się wzmaga i liście swym śmiertelnym
lotem
Cały ogród już chyba zaścielą do rana.
Już do snu zimowego szykuje się ziemia
I posłanie wygodne z martwych liści
ściele,
Lecz ja patrzę na drzewa i wciąż widzę
zieleń...
Nie, to nie wada wzroku. To tylko
wspomnienia.
Komentarze (17)
pewnie tak jest w ogrodzie. U mnie przed oknem stoi
wierzba cała jeszcze w zieleni.
Łał!
Podoba mi się. Bardzo.