Matka
Ten rozpaczliwy wiersz napisałam w 1950 roku, po śmierci matki jako dwunastoletnia dziewczynka.
Załzawione oczy naszej matki,
zawsze swe dziatki śledziły.
Usta jej szeptały-sieroty, dziatki,
a oczy jej o czymś marzyły.
Śledziła oczyma każdy nasz krok,
każde nasze poruszenie
i łapiąc się za gnijący swój bok,
wydobywała ciche westchnienie.
Gdy któryś z dzieci do niej kroczył,
wołała go skinieniem wyschłej ręki.
Łzy gorzkie zalewały jej oczy,
a ból zadawał okropne męki.
Nie odchodź od nas mateńko,
zostań tu z nami, nasza, kochana.
Ja ciebie proszę twoja córeńka
zobacz proszę cię na kolanach.
Ścisnęłaś gromnicę w swej ręce,
twój głos już był bardzo daleki.
- Pilnuj mężu małego synusia
i córeczki kochanej, kaleki.
- Kto ich wychowa żoneczko droga,
zapytał ojciec stroskany.
- Módl się gorąco i błagaj Boga,
proś byś był wysłuchany,
Czemu odeszłaś od nas matko
i zostawiłaś nas dzieci w żałobie?
Zostało nas dziewięć to spore stadko,
którzy rzewnie płaczą po tobie.
Będzie płakał twój Mieciu mały,
będzie szukał cię Zdzichu.
Szukali ciebie mamo czas cały,
ty odeszłaś do nieba po cichu.
Na grób twój nosi kwiaty Bogusia
rozmawia z tobą i płacze w ciszy,
bo wie, że leży tu nasza mamusia
i płacz swego dziecka usłyszy.
Usłyszy rozpacz i dziecka skargi,
bo słyszeć mogą tylko matki.
Do bukiecika przytula swe wargi
- przyniosłam ci mamo te kwiatki.
Wszystko co piękne dla mamy,
wstążeczki, laurki i kwiatki,
na twoim grobie mamo składamy,
dla najukochańszej matki.
Gdy nad twoją mogiłą stałam,
ogarniała mnie rozpacz i trwoga.
Tu w ziemi spoczywa twe ciało,
a dusza jest w niebie u Boga.
Bronia do serca przygarnia sieroty,
pamięta prośby swej matki,
jej ręce pękają od roboty,
pierze i łata sierotek szmatki.
Sabinka nie wie, co tu się dzieje,
wie tylko, że coś się stało,
ręką nie włada i mocno kuleje,
jest słaba i mówi bardzo mało.
W twoim ogródku kwitnie kalina,
kwiaty w ogrodzie, mlecze na łące,
to ciebie mamo nam przypomina
i twoje serce, dobre gorące.
Czuwaj nad nami matuchno kochana,
patrz na nas z nieba, z daleka.
My tutaj zginamy swoje kolana
każdy na twoją radę czeka.
O,dobry Boże i Królu nieba,
nie zabieraj dzieciom ich matek,
bo wtedy często braknie im chleba,
chodzą bose, na ciałach brak szmatek.
I płaczą biedne, że aż ich szkoda,
bo cały dzień męczone w robocie.
Przy życiu trzyma kartofel, woda,
bardzo głodne pracują w spiekocie.
Mamy nadzieję i tak myślimy,
że kiedy będziemy już w grobie,
przytulisz nas rączkami swoimi
i na zawsze będziemy przy tobie.
Twoja córka Bronisława rok 1950.
Przykro. Mając trzynaście lat zastępowałam matkę młodszemu rodzeństwu. Najmłodszy miał 3 lata, siostra kaleka po Haine-Medina no i oczywiście tatuś codziennie pijany. Przeżyliśmy.
Komentarze (49)
Wzruszajacy wiersz,czytalam i plakalam,pozdrawiam
serdecznie
Mogę powiedzieć tylko, dziękuję za piękny wiersz:)
Pozdrawiam
Tu Broniu bym poprawiła
O,dobry Boże i Królu nieba,
nie zabieraj dzieciom ich matek,
bo wtedy często zapragną chleba,
chodzą bose, na ciałach to szmatki.
=
O dobry Boże i Królu nieba,
nie zabieraj dzieciom ich matek,
bo wtedy często braknie im chleba,
bose i na ciało brak szmatek
.
Chyba nikt, kto czytał ten wiersz i ma w sobie
odrobinę empatię nie przeszedł obojętnie
Broniu, płakałam czytając Twój wiersz.
Cóż tu powiedzieć jest to wiersz, który zatrzymuje
wraz z ból serca…
Bóg mi odebrał moją mamę jak miałam 11 lat, dziesięć
miesięcy temu zabrał mi syna, nie zabliźniła się jedna
rana a już druga powstała…
Pozdrawiam bardzo serdecznie i uśmiech zostawiam:)
Serce się kraje nie mogę pisać...
Pozdrawiam serdecznie
wzruszyłem się bardzo
a więc nic nie powiem
tylko tu pomilczę
- serdecznie pozdrowię...
bardzo wzruszył i poruszył mnie twój wiersz
pozdrawiam
Chociaż nie wierzę w życie pozagrobowe (w życie
wieczne po zmartwychwstaniu - tak), to wyobrażam
sobie, jak było Wam ciężko. Moja mama też miała dużo
rodzeństwa - często o tym opowiada.
Wcześnie zaczynałaś pisanie:)
Pozdrawiam ciepło!
Wzruszający wiersz. :)
Bardzo poruszający i piękny.Pozdrawiam)
Bardzo osobisty i wzruszający wiersz.Jesteś Broneczko
bardzo dzielną osobą,doświadczoną ciężko przez los,ale
dzięki temu zahartowaną i silną.
Bardzo Cię podziwiam.
Serdecznie pozdrawiam:)
porusza jest tak autentyczny,bólem i
tęskontą,pozdrawiam
wzruszający wiersz, przypomina mi o życiu mojej mamy
,która również wcześnie straciła matkę i matkowała
pięciorgu rodzeństwa,dziadek był dobrym człowiekiem,
było skromnie ale z miłością i rodzinnie, pozdrawiam
cieplutko
Broniu, taki autentyczny ból, którym przemawia to
dziecko (Ty) sprawia, że chciałabym wziasc w ramiona
te odważną duszyczkę i mocno ja przytulic. Z Tej
wrażliwej i tak ciężko doświadczonej dziewczynki
wyrosła wspaniała kochająca osoba. Mama na pewno
uśmiecha się do Ciebie, gładząc po głowie a serce Jej
przepełnia miłość i duma. Przytulam te małą
dziewczynkę i Ciebie.
Broniu kochana az mi się serce wyrywa i łzy mam w
oczach takie to cudne to Twoje pisanie ....ściskam i
przytulam Cie serdecznie ....DZIĘKUJĘ!!