matka naiwnych...
znów w moim progu wątłą swą stopą
zawitał blady promyk nadziei
oparł się o drzwi maleńką dłonią
patrząc jak w oczach barwy zieleni
z powodu jego przyjścia się kręci
pogodna szklistość w łzawości kształcie
oby nie zdusił tego płomienia
słomiany zapał zaraz po starcie
niechże tli swoje mierne jestestwo
rozpala z wolna i w namaszczeniu
czasem kwiat płatki swoje rozchyla
nawet gdy stoi ukryty w cieniu
tlij się nadziejo mierności tchnieniem
maleńką iskrą tyś z ogniem bratnia
rozpal się jego wielkim płomieniem
ponoć umierasz zawsze ostatnia

niezgodna


Komentarze (23)
Z ukłonami pozdrawiam :)
Daje do myślenia.
...podobnież to prawda ale jak bez niej
żyć...pozdrawiam serdecznie.
...Aniu, Lila dziękuję za odwiedziny i uznanie w
komentarzach:))
spokojnej nocy...
ładnie o nadziei...
Piękny wiersz, a nadzieja jest warta tego by pisać o
niej poematy :)
...dziękuję Dano:))
Ślicznie :)
... nadzieja, być może ona złudną jest, ale żyć bez
niej...ja nie potrafię
dziękuję Mario:))
tlij się nadziejo, a nawet rozpal do czerwoności,
nawet wybuchnij jak pąk czereśni przepięknym życiem;
niechaj nie będzie to tylko we śnie,
życie osładzaj i już się nie śnij.
...miło mi czytać wasze komentarze; pozdrawiam i
spokojnego popołudnia wam wszystkim życzę:))
Z upodobaniem czytam Ciebie... świetny wiersz Stefi:-)
Tak mówią.
Pozdrawiam
Złagodziłaś powiedzenie, według którego nadzieja jest
matką głupich. Ja uważam, że nie wystarczy mieć
nadzieję. Trzeba jeszcze usilnie działać, aby się
spełniła.
I jeszcze drobiazg w trzecim wersie zgubiłaś ł w
słowie "oparł".
Złagodziłaś powiedzenie, według którego nadzieja jest
matką głupich. Ja uważam, że nie wystarczy mieć
nadzieję. Trzeba jeszcze usilnie działać, aby się
spełniła.
I jeszcze drobiazg w trzecim wersie zgubiłaś ł w
słowie "oparł".