Z Matką Naturą
Fiołki widzę za zakrętem,
zapach czuję niebywały.
Pszczółka nie jest tu natrętem,
komar w kłuciu doskonały.
Giez już opił się ze szczętem
tak, że mu wylazły gały.
Krowia kupa komponentem,
a w nim but mój utknął cały.
Brzegiem lasu wiedzie ścieżka,
przy niej soczyste jeżyny.
Dalej jarzębina mieszka
i sąsiadki jej maliny.
Czysty strumyk szemrze cicho,
na kamieniach podskakuje.
Tu nie sięga miejskie licho,
a człek błogość w sercu czuje.
Chmury liczę leżąc w trawie,
świerszcz tuż obok coś rzępoli.
Nigdy końca tej zabawie,
lecz czas wracać już powoli.
Komentarze (9)
Świetny,naprawdę dobry wiersz.
aż się wracać nie chce w:)
Chmury liczę leżąc w trawie,
świerszcz tuż obok coś rzępoli.
Nigdy końca tej zabawie,
lecz czas wracać już powoli.
pieknie przyroda :)))))
Pięknie piszesz o łonie natury.
:)
melodyjnie, lekko i pachnaco:)
A ten zapach - w 100% naturalny ;D Kłaniam się!
Super, lekko, melodyjnie i dowcipnie o wypoczynku na
łonie natury. Fajny wiersz :)
Piękny opis.Pozdrawiam.
Tak sugestywny opis że czuję całą atmosferę .
Dziękuję za ucztę dla mojej wyobraźni i pozdrawiam.