Mąż widziany oczami żony
Szybasi. poetce z bej a ten polemiczny wiersz poświęcam, jako odpowiedź na jej widzenie
Wiesz czasami mam ciebie dość,
kiedy wracasz z pracy wnerwiony,
bo tu nie jest żaden Maryjot,
Ty po prostu wracasz do żony.
Choć dzień cały sterczę przy garach
jak typowa domowa kura,
to Ty przełkniesz, bekniesz, się skrzywisz,
a ja nie wiem smakuje czy lura.
Wysprzątane w domu na cacy,
na ekranie wytarty kurz,
a Ty siedzisz, pykasz pilotem,
jak się ockniesz dobranoc już.
Gdybym była dla ciebie obca
rzekł byś czasem jakieś dwa słowa,
bo z sąsiadką często na klatce
jakoś lepiej ci idzie rozmowa.
Więc siedzimy tak obok siebie,
ja w mych myślach, Ty w swiom śnie,
w uszach ciągle słyze te słowa:
Będę z tobą na dobre i złe.
Wcześniej czasu nie było dla siebie,
dzieci do snu trzeba było tulić,
teaz gdy jest cisza i spokój
nawet nie chcesz się do mnie przytulić.
Tak w zasadzie to co ja mam począć,
smutek w sercu mam taki wielki,
dobra, dobra przecież pamiętam
przygotuję Ci na rano szelki.
Komentarze (3)
Satyryczne akcenty wynikające z treści i łatwo
brzmiące rymy, czynią ciekawe i sympatyczne brzmienie
wiersza.
Za cały komentarz niech wystarczą te słowa: TO CO
NAPISAŁEŚ TO ŚWIETA PRAWDA.
Ciekawy i zarazem smutny wiersz. Ładnie rozpisany
przez co sprawnie się czyta. Mam nadzieję, że tylko na
chwilę ci ludzie z wiersza zgubili się w codzienności,
bo to nie wróży dobrze. Oby coś dobrego między nimi
zaiskrzyło. Może wiosna to przyniesie...