Memento mori
Jak liść samotny, który spada z drzewa,
tak myśl zaniknie, rozproszy się we
mnie.
Nie przebrnie barier i słowem nie
będzie,
pieśni o życiu nigdy nie zaśpiewa.
Ostatni promień słońca nie zawita
dłużej niż chwila, przymknięcia powieki.
Listopadowa mgła oczy zasklepi,
odmówi chęci pływania w błękitach.
Jakby z oddali (wczoraj jeszcze z
bliska),
przypłyną dźwięki, prawie nie do
przejścia.
Złamią się, zegną, a wieczny prześmiewca
- czas- stłumi zręcznie. Zgaśnie życia
iskra.
Znanych o lęku słów nic nie zagłuszy,
wiary nie stłumi, nie zgasi nadziei.
Kluczem jest miłość, którą Bóg nam
wszczepił,
aby przygarnąć jak najwięcej ludzi.
Komentarze (66)
Zatrzymałam się z przyjemnością...
Piękny, zadumany wiersz.
Pozdrawiam w deszczu.
:)
"Boże mój, nie mogę się bać Ciebie ani mojej śmierci,
ani Twojego sądu, kiedy Ty, nie potrzebując mnie,
jednak stworzyłeś." (E. Poppe)
Piękne twoje słowa....
pozdrawiam:)
Bardzo, bardzo fajny, refleksyjny
wiersz o śmierci, która nas chapnie
wcześniej, czy później...
Pozdrawiam. Miłego dnia...
Głęboka wiara najbardziej potrzebna w ostatnich
chwilach życia... Piękna refleksja :)
Pozdrawiam serdecznie :*)
Tak jest.
Pozdrawiam:)