metafizyka
Gdy krok stawiałeś nieporadny, pierwszy
Na nowej ścieżce, co w życie prowadzi
Spędzałeś lata w zachwycie najszczerszym
Z nadzieją, co nie pomoże, ale i nie
zdradzi
Gdzieś tak mimochodem dni Twe przemijały
Gdzieś godziny złote zlały się z szarymi
A Tyś szukał marzeń, które nie istniały
Mieszając prawdy cierpkie z
błogosławionymi
Pośrodku nocy szalonej Tyś kamienia
szukał
Co miał Cię odmienić, nicość w złoto
zmienić
Lecz Anabiel w Twe drzwi nie zastukał
By umysł miałki wiedzą opromienić
Mijały lata Ty w nadziei trwałeś
Codziennie z nową wiarą otwierałeś oczy
Na pozłacanej tarczy malowałeś
Znak co porwie ludzi, pięknem swym
zaskoczy
Lecz pustka zawsze jednakie ma miano
Bez litej skały nie da się budować
Choć imię Twe Panie teraz zapomniano
Ty dłoń moją ujmij i w jasność poprowadź
9.01.2009
Komentarze (3)
W Twoim wierszu odnalazłam kilka znanych mi muz-przede
wszystkim Polihymnia nad Tobą czuwała,szczególnie w
tej pięknej ostatniej zwrotce.Ale też Pięknolica i
Radosna Ci towarzyszyły.A wiersz jest głęboko
prawdziwy,blagier by takiego nie spłodził.Pozdrawiam.
Dobry wiersz bo grunt wiara czy też pragnienia o
niezwykłym zawsze dadzą oparcie i cel Dojrzały w
sensie wiersz Bardzo pięknie napisany
Interesująco opisana pogoń za mirażem stwierdzenie
,że piękno jest w czlowieku ,bo w gruncie rzeczy
najważniejsze jest dzielenie się miłością .Wiersz
obok, którego nie można przejść obojętnie