Miesiąc pamięci narodowej
I. ... na Łączce lub wszędzie...
Guzik - medalik – orzełek – obrączka.
Srebrna
bo biedny. Złotą i tak by mu kacap odciął z
palcem
Jak sito bezzębna czaszka. Próżnia w
oczodołach
przestrzelona kość. Potylica bądź skroń -
ewentualnie
A tak w ogóle to miało go nigdy nie być.
Więcej miał
nie (za)istnieć. Przegryzać się z wapnem
zmuszony
mimo że bliskie panie cień jego zaklinały
jak ducha
swą niewieścią rozpaczą matki kochanki czy
żony
Zagrały fanfary drgnęły świetlne trąbki
sfrunęły nad kościół wszelkie dostępne
modły
zaseplenił senator minister zakaszlał -
gdy tymczasem gdzie indziej niesie się
upiornie
błazeński rechot durniów chichot hien
cmentarnych
elit wilcze wycie z wyszczerzonych
paszczęk
II. Otwarta blizna
Dziesiątego kwietnia
wysyp fiołków
i ziemia świecąca od złoci
W międzyczasie
względnie - tam - kiedyś
zamordowano Polskę
aż oniemiały ptaki
Później aeroplan w drzazgach
przez pancerną brzozę
i postrzępiona krew –
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - -
Czy to obchodzi wiosnę

Lidia




Komentarze (2)
Dziękuję najserdeczniej :)
Dramatyczny wiersz.
Pozdrawiam Lidio pozostając
w refleksji Twojego wiersza.