Miłość końca nocy
Gdzie słońce wstaje
w szaleńczym pośpiechu,
chce być tylko ja i ty,
jak płynące w jedności łzy.
Jak zanikający cień,
łzami skroplona rosa dnia,
byś czuła ten chłód
z śmierci nocy do życia.
Każdego ranka,
świt nie zna litości.
Nie miej jej dla mnie...
skaż mnie na wolę miłości.
Pogrążony w tej głębi,
patrze... nie zamykaj oczu.
Chcę utonąć z twym spojrzeniem.
Chcę utonąć ... z milczeniem.
Odejść z krzykiem ciszy,
nie wypowiadając tych słów,
by znów wrócić do życia,
jak ranny chłód.
Toń, jak krew, czerwonych ust,
w smaku niczym róż,
kłują gdy chce się zerwać,
leczą gdy chce się zebrać.
I kiedy znów cień najdzie,
zniknijmy tym razem jak światło.
Bez litości niczym mgła,
bez wspomnień... tylko ty i ja.
Komentarze (8)
ŁADNE WYZNANIE
Pozdrawiam
PIEKNY WIERSZ !....
...Odejść z krzykiem ciszy i z zapachem spragnionej
miłości...zgadzam się z twoim stwierdzeniem..
Tyle miłości i wspomnień,ładny wiersz.
Pozdrawiam.
Poskracaj bo jest za wiele..+pozdrawiam
bez wspomnień a zwłaszcza tych złych - ładny wiersz
-pozdrawiam
oj, też bym tak chciała... świetnie ujęte marzenia...
bardzo ładny wiersz ;)