Miłości i Żądzy-Nigdy nie wolno...
Koszmar północy wybił
Zjawy nadeszły zawodząc zza Zasłony
Mroku
Pod wyjącymi gwiazdami nocy
Słyszę koncerty duchów
Z szeptu do krzyku
Szaleństwo miłości
…Spadło…
Niczym nasienie rozkochanego kochanka
Żywa krew rozlana na skórze
Żądza krzycząca o uwolnienie
Pragnąca Twego pocałunku
By rozgrzać ponurą przyszłość
Lecz tylko pocałunek mgły…
Zrzucony na ziemię, gdzie rozpościera się
męka...
Wiem, że muszę pokonać noc
Gdy oddaję usta swe śmierci
Przyjmując… zimny pocałunek…
A noc szepcze nade mną purpurowe lamenty
I ginę…Samotna, Szalona…
Zostawiając pustkę - przywołanym
cierpieniem
Miłość!- Przecież odeszła
Więc dlaczego?
Umieram z tęsknoty za kimś, kto...
Przemienił mój księżyc w czaszkę
śmierci.
Komentarze (2)
Dopiero w samotności człowiek jest naprawdę sobą.
— Jose Ortega y Gasset
cóż moge powiedzieć. Nocny dramat porzuconej kobiety.
To wielki problem kochać kogoś, kto księżyc zamienił w
"czaszkę śmierci". Niemniej wiersz napisany wprawnie.