minus dwanaście
Miętoszę Gombrowicza, łapię go za gębę,
szarpię i nagle
znajduję w rękach własną twarz,
wyszczerzoną
od ucha do ucha w dziwnej parodii uśmiechu.
Znowu wszystko słowa, spojrzenia wbite
sztywno jak na pal,
nie drgną nawet w stężeniu pośmiertnym,
ręce też nie drgną,
chociaż wyciągnięte są od moich ramion aż
po Twoje usta.
Plączą mi się z tego wszystkiego rzęsy i
wykręca szyja, żałośnie skomlą dłonie na
mrozie,
ale jak mówi ciasteczko z wróżbą,
nieodwzajemniona miłość jest
nikomu niepotrzebna.
Komentarze (3)
dobry i mocny, a puenta najlepsza...
hmmm... świetny i z kontrastem, podoba mi się :-)
"Plączą mi się z tego wszystkiego rzęsy i wykręca
szyja, żałośnie skomlą dłonie na mrozie" duzy plus