Młodzieńcza miłość - roz. XXXVIII
Pozdrawiam Was kochani i życzę, miłego i pogodnego popołudnia. Dziękuję pięknie, za sympatyczne komentarze i głosiki:)
Rozdział XXXVIII
Wróciło uczucie z odległej młodości i
pomimo upływu lat, Ela tak samo je
przeżywała - ten szmat czasu, nie miał tu
nic do rzeczy. Czuła się znowu młoda i
szczęśliwa, a miłość tym razem, była
odwzajemniona. Nie przeszkadzało jej też,
że ma dwie dorosłe córki i że jest już
babcią – jej serce, znów miało szesnaście
lat. Spotykała się z Witkiem dość często i
oboje starali się nadgonić, ten stracony
czas. Było miło i pięknie, aczkolwiek nie
pod każdym względem. Elżbieta z natury była
łatwowierna i naiwna, żeby nie powiedzieć
głupia i z tego też powodu, nie było jej z
tym łatwo. Jak już kogoś kochała, to na
amen, na zabój i była gotowa do wszelkich
poświęceń – nawet finansowych. Szkoda
tylko, że ona jedna w swoich związkach była
taka ofiarna - zazwyczaj trafiali się tacy,
którzy na tym bazowali (Witek również, nie
wyróżniał się w tej kwestii). Któregoś
popołudnia, kiedy to spotkali się na
mieście, Ela wyszła z propozycją pójścia do
kina. Witkowi spodobał się poniekąd ten
zamysł, choć nie do końca – tłumaczył się,
że nie ma przy sobie żadnych pieniędzy. Dla
Eli nie była to żadna przeszkoda, tym
bardziej że miała przy sobie jakąś tam
gotówkę. Zaproponowała że zapłaci, a on
obiecał że odda za oba bilety (nigdy nie
oddał). Należał do tego pokroju mężczyzn,
którzy dużo potrafili obiecywać i na tym
raczej się kończyło. Do takich
niezrealizowanych ‘obiecanek’, należał też
wyjazd za granicę (oczywiście, miał być
sponsorowany przez niego) a także przeróżne
opowieści, niezwykłej treści. Przez cały
ten czas w którym się spotykali i w którym
to zapewniał Elżbietę że ją kocha, nie
wydał na nią ani złotówki. Najbardziej
bolesny incydent, który Ela dość
emocjonalnie przeżyła, były jej urodziny.
Ponieważ żadna z córek nie mogła być obecna
na tych nieszczęsnych urodzinach (coś im
wypadło, tak jakoś niefortunnie) Witek
obiecał, że chętnie przyjdzie i spędzi z
nią ten uroczysty dzień. Obiecał też
prezent i ogromny bukiet róż. Ela zadbała o
porządny poczęstunek, piękny wystrój i całą
resztę (taka już była), a on miał tylko
przyjść i dotrzymać towarzystwa. Kiedy już
zbliżał się czas jego nadejścia, zadzwonił
telefon. Kiedy odebrała, okazało się że to
on – przepraszał, że jednak nie przyjdzie.
Kiedy chciała się dowiedzieć dlaczego nie
zaszczyci jej swoją obecnością, łgał jak z
nut, że już nawet nie była w stanie tego
słuchać. Podobno ktoś go okradł i nie miał
za co kupić prezentu, a zamówione kwiaty,
po prostu nie dowieźli. Nie zależało jej na
jego prezencie, ani też kwiatach – chciała
tylko, żeby był. Poprosiła żeby przyszedł
bez względu na wszystko, bo ważny jest
człowiek, a nie rzeczy - obiecał, że
przyjdzie. Nie minęło nawet dziesięć minut,
jak zjawił się. Było nawet miło i wesoło,
ale do czasu. Abstrahując już od tego, że
nie przyniósł nawet jednego symbolicznego
kwiatka i że zjadał w szybkim tempie to co
było na stole, domagał się jeszcze tego,
czego nie zdążyła w zasadzie podać –
chodziło o ciasto, które wypatrzył w
lodówce. Co prawda Ela dużo potrafiła
znieść, ale tu miarka już się przebrała –
nawet miłość, tego nie zniosła. To był
ostatni dzień, w którym się z Witkiem
widziała. Bardzo przeżywała te kolejną
uczuciową wpadkę, z kolejnym nic nie wartym
facetem. Nikomu nie opowiedziała tej
poniekąd ‘powtórki z rozrywki’ – było jej
wstyd. Miała pretensje zarówno do niego,
jak i do siebie, aczkolwiek z przewagą DO
SIEBIE. Ten romans po latach dał jej do
myślenia, ale trudno jest zmienić swoją
naturę, a przede wszystkim naiwność. Kiedy
tak wszystko to sobie przypominała,
napawało ją wstrętem do samej siebie. Nie
była w stanie zrozumieć, co z nią jest nie
tak. Dlaczego wciąż nie ma szczęścia i daje
się wpuszczać, w przysłowiowe maliny. Co
robi źle, że na tych wszystkich
znajomościach damsko – męskich, wychodzi
jak ‘Zabłocki na mydle’. Dlaczego ona
potrafi poświęcić wszystko dla kochanej
osoby, a ta, nie potrafi tego docenić. Tyle
pytań sobie zadawała, ale nie potrafiła
odpowiedzieć na ani jedno z nich - tak
bardzo chciała być kochana i doceniana.
Komentarze (29)
Każdy pragnie w życiu zdrowia, szczęścia, miłości i
tego życzę, pozdrawiam ciepło.
Cóż, jak ktoś nie ma szczęścia do
niektórych spraw, to nic nie pomoże.
Witaj Isiu!
Istotnie, mam trochę zaległości
w czytaniu i komentowaniu, ale
spróbuję to nadrobić:)
Pozdrawiam niedzielnie
Po przeczytaniu poprzednich rozdziałów stwierdziłam,
że peelka nie ma szczęścia w miłości, chociaż bardzo
tego pragnie. Na miejscu Eli udałabym się do
psychologa, może podczas terapii będzie jej łatwiej
odpowiedzieć sobie na nurtujące ją pytania.
Isieńko, ciepło pozdrawiam :)
jak każdy chce lub pragnie być kochanym i docenianym
.. bardzo ładnie ..
Isiu ostanie wersy, daja celna opdowiedz na pytania
stawiane przez peelke... to wlasnie ta potrzeba to
pragnienie milosci... sprawilo, ze zatracila poczucie
zdrowej oceny, potencjalnych kandydatow... Moc
serdecznosci.
Isiu, zajrzałam + zostawiłam, jak wrócę z kościoła
(Droga Krzyżowa), przeczytam i skomentuję
tymczasem pa pa :)
Życiowo. Tak czułam, że z Witkiem nie wyjdzie...
Pozdrawiam Isiu :)
wciągający i zarazem bardzo refleksyjny tekst :)
Isu pieknie mimo goryczy
Miłosc jest slepa a są tacy meżczyźni ze wyczują na
odległosć kobietę która przytuli nakarmi opirze bo
kocha bezgranicznie i wierzy w dobro człowieka
Dobrze ze Eal wreszcie przejrzała na oczy
Pozdrawiam serdecznie :)
Witaj kochana Irenko:)
Bardzo ciekawy przekaz...
Pozdrawiam wiosennie:)już jestem w domciu.
Isiu
Zawsze czytam z przyjemnością...
:)
Serdecznie jak zawsze!
Niestety znów spotkał ją ból, a zapowiadało się, że
może się coś miłego zadziać. Z drugiej strony trochę
jak w południowo amerykańskiej telenoweli.
Zdarzają się tak naiwne kobiety,ale dotyczy to również
mężczyzn.To bardzo smutne,kiedy w związku jedna strona
jest wykorzystywana.Dobry przekaz.Pozdrawiam
serdecznie Isiu i czekam na dalszy ciąg.:)
...Dobranoc...:)))
Dobra, życiowa opowieść Isiu. Dobrnoc:) Pozdrawiam
serdecznie, jak zawsze!!!