W moim snie
Była noc, gęsta mgła unosiła sie w
powietrzu Było cicho a zarazem przerażająco
W oddali było słychać przerażające wycie
Szukając wyjścia natknąłem sie na ogromny
mur
A po środku niego jakby wejście do groty
Wchodząc do środka czułem odór jakby
rozkładających sie zwłok
Miałem wrażenie, ze przekraczam bramę
piekieł i tylko czekałem na ugryzienie
Cerbera Zamiast tego ujrzałem otchłań
szaleństwa, ziemska siedzibę zła.
Miejsce to było odrażające, na przeciwko
wejścia stała jakby wanna z ciemna cieczą z
której wystawały ludzkie kończyny. Na
ścianach porośniętych pleśnią widniały
fotografie kobiet, mężczyzn, dzieci to była
mozaika cierpień, zawierała w sobie każdy
wiek, każda rasę. Na wszystkich twarzach
malowało sie cierpienie. Postacie były
nagie ze śladami przemocy, jedne trzymały
ręce złożone, inne stały prosto zalęknione
wszystkie jednak miały ten sam blask w
oczach, błagały by to wreszcie sie
skończyło.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.