Mój Anioł
Po jakże grzesznej nocy nadszedł upalny
dzień
- nigdzie nie był widoczny nawet
najmniejszy cień.
Przed moimi oczami Anioł się pojawił
jak niegdyś Maryi Gabryjel się objawił.
Bijąca od Niego jasność wręcz mnie
raziła,
jakbym patrzyła w słońce - właśnie taka
była.
Podszedł do mnie, wyciągnął rękę w moją
stronę.
Przeraził mnie tym gestem, jak strzał
straszy wronę,
więc zaczęłam uciekać w przeciwnym
kierunku.
Anioł płynął za mną. Wiem, nie mam już
ratunku,
więc zatrzymałam się. Zapytałam:
"Dlaczego
najpiękniejsze stworzenie na ziemskim
padole
za mną podąża?" - odrzekł - "Nie zrozumiesz
tego
dopóki nie zobaczysz na własne oczy,
wolę
zabrać Cię ze sobą. Daj rękę, proszę,
swoją,
nie lękaj się, choć inni ludzie się mnie
boją".
Zamroczonym wzrokiem na Niego
popatrzyłam,
podałam swoją rękę i Mu pozwoliłam,
by zabrał mnie w ostatnią podróż mego
życia.
A tylko przed Nim nie mialam nic do
ukrycia.
To była piękna droga, choć tak krótko
trwała.
Krew w całym moim ciele ciągle buzowała,
Anioł dotknął swymi wargami szyi mojej
i czułam Jego ciepły chłód na skórze
swojej,
jeszcze tylko ostatni wdech powietrza
wzięłam.
Później nie czułam juz nic, ponieważ
zasnęłam...
Komentarze (4)
gdybyś rozbiła go na czterowesowca było bo
perfekcyjnie jak dla mnie
anioł jak widać - pod róznymi postaciami sie kryje,
ciekawy wiersz
No, no wyobraźnia niczym dobry horror, zakończenie
rozładowuje napięcie, pozdrawiam.
Ciekawy obraz śmierci, nie podobają mi się tylko rymy
zaimkowe:"mojej"-"swojej".Chyba warto je
zmienić.Pozdrawiam:)