Moja Mona Liza
Rozpięte płótna na sztalugach prawdy
farba zgęstniała jak krew w martwych
żyłach
budzą się we mnie myśli nieodparte
czy w tym pokoju kiedykolwiek byłaś.
Jedynie zapach perfum delikatny
muska me nozdrza upajając skrycie
może powrócisz bym skończył to dzieło
które w myślach swoich maluję o świcie.
Linie Twej postaci urwane na płótnie
wołają artysty obolałą duszę
umysł chłonie lekko eteryczne ciało
postać Twą przywołać jednak chyba muszę.
Jak Feniks z popiołów unieś się więc
lekko
niech postać Twa zwiewna dotknie mojej
ręki
Poprowadź łagodnie, przywołaj
wspomnienie
niech oczy Twe wskrzesi i otchłań ich
zgłębi.
A wtedy pokryję kolorami szarość
by uśmiech enigmą nigdy już nie został
powraca natchnienie, maluję Twe ciało
zawsze na tym płótnie musisz tutaj
zostać.

Helios


Komentarze (1)
natchniony piękne wyzwolenie uczuć Malować i niech
dalej przyciąga piękno Na tak! Dobry