Moja poezja
Z góry szczytu widzę hale
Mgłą osnute i zielone,
A za nimi, nieco dalej
Dachy słońcem oświetlone.
Dzwon kościelny o tej porze
Do modlitwy wiernych wzywa...
Jak to wszystko oddać może
Moja mowa bełkotliwa?
Nocą dołem dym się snuje,
Cicho szepce coś ognisko.
W górze gwiazdy. Człowiek czuje
Coś wielkiego całkiem blisko.
Czy to Bóg jest? Skąd mam wiedzieć?
Przypatruje się milcząco...
Jak to wszystko wypowiedzieć
Głosem słabym jąkającym?
A kobieta? Czasem w oczach
Tak przepastne głębie chowa,
Że bym za nią w ogień skoczył
I swe życie jej darował.
Jaka do niej dotrze mowa?
Jak wyrażę to, że płonę,
Gdy przechodzić nie chcą słowa
Poprzez gardło me zdławione?
Komentarze (20)
Ty potrafisz...:)
Pozdrawiam Michale :)
Refleksje doskonale uchwycone słowami.
Piękny ten Twój smutek...
Pozdrawiam.
Jak zwykle bdb wiersz, lubię Twoje pisanie Michale,
poza tym o polityce, bo tutaj niestety są duże
rozbieżności między nami.
Dobrego dnia życzę.
Kapitalnie Michale, całkiem nowa jazda. Świetne.
Postrzeganie masz rozległe.
Głos i szacun jest twój!
Pięknie i mądrze.