Moja własna Józefina
Jak zafascynuje się światem naprawdę to wam o tym powiem .Ale na razie pije herbatę z cytryną i przez okno z ufnością spoglądam na staruszka palącego fajkę -on już umie kochać ...z pewnością.
Opowiem wam jak było
ona miała oczy zielone
czy źrenice mówiły prawdę
-nie pamiętam.
Czasami bolały mnie nogi
od jej siadania
i usta od pocałunków ,jakich
-nie pamiętam .
Loki zaplatała koniuszkami palców
tak moja twarz widziała ten proces
zaplatania myśli,jak długi
-nie pamiętam .
Jej nerwy krzyczały same banialuki
aż podłoga się trzęsła od tego
kot nawet się jeżył,czy rozumiał
-nie pamiętam .
Wiem za to jak było naprawdę,skąd wiem
-nie zdradzę .
Jedyne co zdołasz pojąć to jej ulubiona
mahoniowa sukienka
w której szurała po korytarzach i krzyczała
:
-Banialuki,banialuki mówisz Józefie!
p.s Nie wiem kim ona dla mnie była
ale była,dlatego tak znacznie się
rozpisałem.
-Kochałeś kiedyś ? -Tak -To opowiedz jak to jest -Tak niezwyczajnie,zupełnie jak teraz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.