Moja wyobraźnia (Szpital)
Pustka za oknem, biały całun samotności.
Na sąsiednim łożu swąd dawno zapomnianych
kości.
Myślę o was…ludzie za drzwiami.
Słyszę kroki i szept rozmów szybko
zapomnianych.
Wiem, że mówicie o życiu i śmierci,
Lecz nie słyszycie okrzyków dumy i
klęski.
Ja cichy i potulny patrzę na was z
cienia,
Gdy leczycie i karmicie, dla cierpiących
nadzieja.
Sam w pustej sali z białymi ścianami,
Wśród zimnych i surowych kształtów.
Za oknem kolory zbliżającej się jesieni,
Barwy tęsknoty, przez które chciałbym
biec.
Okno w mej Sali brudne i mroczne,
Okrzyki cierpienia zza niego…to tylko
moja wyobraźnia.
Drugie okno, jasna lampa oświetlająca
korytarz.
Nagle za nim kroczy martwa postać, biblijny
Łazarz.
Strupy i ropa, krew i cierpienie…znów
ma wyobraźnia.
Czemu dla mnie szpital to ludzka
rzeźnia?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.