Moje własne narzekanie
Dzisiaj znowu po tylu miesiącach śniła mi
się miłość
obraz kochliwy, gdy on podchodzi do mnie i
pocałunki rozdaje.
To nie była wzruszająca historia
tylko zwykła opowieść miłosna
bo one wszystkie są takie same.
Ostatnio brakuje mi kogoś kogo mogłabym
kochać
kogoś kto poswięcałby czas dla mnie
kogoś kto byłby ze mną na dobre i na
złe.
Boję, się że nie zdążą...
że nie zdążą pokochać...
Mam przyjaciół, których wielbię
mam znajomych, których lubię
mam rodzinę, którą kocham
jestem wierząca, mam ideały
prowadzę dostatnie życie
mam wszystko i nic.
Czuję się pusto i szukam na ślepo tej
miłości
ale jej nie ma i ona nie chce przyjść
nie daje rady bez niej żyć
popełniam błędy, za które gorzko płacę
ale do tego też można się przyzwyczaić.
Można się przyzwyczaić do biedoty,
roztargnienia, głupoty i własnego
idiotyzmu
ale nie da się przyzwyczaić do braku
miłości.
Mam tylko szesnaście lat, tylko lub aż
dużo życia przede mną ... a jeśli nie?
Nie wiem co spotka mnie jutro, tuż za
zakrętem
i boję się, że jutro już mnie nie
będzie.
Idąc ulicą smutno mi patrząc na tych
zakochanych
co drepczą obok siebie w patrzeni w swoje
oczy.
Dzwonek na przerwę w szkole
to samo
ona z nim, on z nią wtuleni w siebie
zamknięci w swojej własnej Utopii
i tak co dzień
oni razem, ja osobno, miliony par ludzkich
oczy patrzących z zazdrością na tych co są
szczęśliwi
o ile są szczęśliwi.
Smutno mi
nie rozumiem co tak bardzo mnie dołuje
w gruncie rzeczy powinnam być radosna,
promienieć pozytywnym światłem
a nie potrafię
bo cały świat mnie otaczający jest taki
obcy
nie mam nudnego życia
nie narzekam na nudę
ale udaję, głównie przed samą sobą
kogoś kim nie jestem
szczęśliwą nastolatkę.
Przeszła sporo w ostatnim czasie
przeżyłam tyle złego
wiele zawdzięczam przyjaciałom
ale mimo wszystko teraz nie potrafię tego
docenić
i wciąż jestem wybredna
i chcę więcej
choć dobrze wiem, że człowiek powinien się
cieszyć z tego co ma.
Wchodzę na gadu
czekam na tych najbliższych
ale oni też są wybredni
i nie zawsze chcą rozmawiać
to zrozumiałe.
Nie można nikogo mieć na własność
ale można z kimś stanowić jedność
i tego potrzebuję.
Marudzę i histeryzuję, płaczę i narzekam
ale tak się czuję
a pisząc wyrzucam z siebie wszystkie bóle,
które moje serce doświadcza.
Dziękuję tym co mnie wysłuchali
nie musicie mnie zrozumieć
nie wymagam od Was tego
bo nie mam takiego prawa.
Sebastianowi & Szymonowi, którzy co dzień i noc uczą mnie życia od początku
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.