Moknę
Idą chłody i deszcze bo opadły liście.
Niebo zaplakało, długo rzęsiście.
Nie uniosę kolejnego dnia chłodem
przepełnionego.
Z bólu może się wyrwać z klatki chore
serce.
Zbyt ciężko jest dźwigać worki życia i bez
tego.
Głowa cieższą się wydaje gdy wolne są
ręce.
Mroźne podmuchy co łzy w sople zamrożą gdy
opadną liście.
Zapłakało niebo, długo, rzęsiście.
Dzieńdobry pustko, próżnią przepełniona.
Echo kropel w okno tylko mi odpowie nim
zadam pytanie.
Przesypujesz piasek lekko roztargniona.
Strużki deszczu prędzej ułożą się w
zdanie.
Pusto tak, gdy opadły zdrętwiałe liście.
Deszcz się przelewa bo pada rzęsiście.
Posklejane plany zgrabione na brązowy
stos.
Złoty tunel z szeregu klonów, na końcu
pustka tam.
Urwał się dźwięk którym był tak miły mi
Twój głos.
Nim spdajną kasztany potoczyć się razem z
nimi się mam.
Pusto tak, gdy opadły kasztanowców
liście.
Deszcz zasłonił światło bo pada
rzęsiście.
W objęciach obojętnosci Twej zostanę
chwilę.
Przytule oddanie i wchłonę jesieni
chłody.
Pozbieram wszystkie mokre liście i udzwignę
ich tyle,
Że deszcz przestanie padać z braku w niebie
wody.
Zawsze będzie padać gdy opadną liście.
Jesień żyje, bo płacze głośno, rzęsiście.
Parasolka.
Komentarze (3)
Jesień płacze, a my z nią.
Fajny wiersz, choć "mokry",tak, że aż się chce do
ciepłego wejść:)
Pozdrawiam!
Samotność to stan przejściowy . pozdrawiam
zapłakało, dzień dobry takie małe przeoczenia.
Pozdrawiam.