(Mona) Liza
Na kabaretową nutę, z lekkim przymrużeniem oka ;-)
Czarnulkę Lizę w kapeluszu
szpilki pod niebo miały wziąć.
Z torebki zapach wierszy wzruszał,
na białych ścianach - róż. Ach, skąd?
Spod rzęs leciały błyski szczęścia.
Makijaż ostry niczym stal.
Mała kobietka, w której zechciał
Wenę swą znaleźć cały kram
poetów. Słowa w eter mknęły,
budząc natchnienie oraz czar.
Wielcy lirycy się kochali,
gdy wzrokiem podsycała żar.
Mówiła czasem od niechcenia,
chętniej potokiem zwiewnych słów.
Każde westchnienie ktoś zamieniał,
w prześliczne wersy. Z żalu chudł.
PS
Jeśli w poezji chcesz zaistnieć
i opanować każdy wers,
podmaluj oko i ćwicz fitness,
czasem z dystansem unieś brew. ;-)
Ref.:( po 1,3,4 strofie)
Na mnie spójrz!
A w oczach roztoczę
czar, by pójść…
Od dni aż po noce
śpiewnie zaszczebiocę,
by z tobą pójść.
Z tobą pójść!
Komentarze (64)
Pośpiewałam. Fajnie.
Pozdrawiam:)
https://www.youtube.com/watch?v=_330e_c9eS0
Pozdrawiam Mariuszu, ta panna intrygowała wszystkich,
bo i artysta był jednym z największych.
Zaciekawiasz bardzo . Z podobaniem ;) miłego dzionka
Ładnie, melodyjnie, wesoło, pozdrawiam serdecznie.