Monotonnie
Poranny promień zmrużył powieki jednako
przekrwione ucho czeka na zgiełk za
oknem
matki wpajają nowe kazanie swym
nieborakom
gołąb zapaskudził na balkonie kafle
okropnie
ziew wyciąga zaduch z głębin zatęchłego dna
żeber
kawa aromatycznie walczy z tytoniowym
dymem
strach zmian szuka chmur na czystym
niebie
na radiu zostaje kanał gdzie złe wieści
lecą rymem
nowy dzień tak obcym przeszywa prądem
zakorkowane ulice jak co dzień czekają
stęsknione
masa tramwajów i autobusów w które nie
wsiądę
staruszki z zakupami jak zwykle powoli w
swoją stronę
znudzony przywołuje schemat dnia znany
doskonale
w schemacie tym nic już nie zaskoczy i
oby
aż ciarki przechodzą bo zaskoczenie straszy
stale
tak już jest że żyje dniem starym a nazywam
nowym
niczym w serialu długim jak tasiemiec
schodzą się ze sobą zdarzenia z pozoru
identyczne
znudzony to akceptuje bo szybciej jest
biec
chce zapominać że ma się coś przez zmiany
liczne
Komentarze (2)
Ciekawa refleksja. Dawno Cię nie było, więc bardzo
miło było coś nowego poczytać.
Smutne
Pozdrawiam:-)