Może wróci życie…
Zniżyłam głos po szept, by zmusić myśli do
milczenia.
Zamknęłam oczy i czekam mojego kolejnego
drżenia.
Zgasiłam lampę, serca gorące bicie.
Może kiedyś wróci do mnie życie.
I kiedy dnia rajskie zbudzą się pieśni,
A z nim portrety boleśnie przyblakną,
I kiedy już droga porośnie mchem burym,
Może kiedyś wróci do mnie życie.
I może po tych latach jak poranek w świetle
lipcowej polany
Znajdę kierunek zdziczałego pragnienia,
Które kiedyś malowałam w głowie i w
wyobraźni,
A teraz próżno szukam do niego drogi.
Kradzieżą ciężkiego grzechu zaczynam moje
zmartwychwstanie.
W postaci związanej na rajskiej jabłoni
znajduję siebie.
Zmyślnie zakładam koc na głowę i znikam,
Znikam pod postacią innej siebie.
Może właśnie wtedy, kiedy znów powrócą
wakacje na trzepaku,
Może właśnie wtedy, kiedy znowu bawić będą
mnie na kolanach strupy,
Może kiedy zapomnę jak bardzo mnie boli, to
moje dorosłe życie,
Może właśnie wtedy wróci do mnie życie?
Komentarze (3)
melancholijne rozważania nad upływającym czasem
Jak ważne są te wspomnienia, kiedy strupy były na
kolanach.Wtedy było życie ,teraz też jest tylko
inne.Pozdrawiam
Życie jest z nami zawsze dopóki żyjemy, może więc
chodzi o coś innego? Pozdrawiam!