Mrocznia albo kanibalizm u...
popełniłem twoje dłonie. doskonałe
szaleństwo.
w moją stronę. rwały przestrzeń, cięły
ścięgna
na strzępy. wzrokiem sięgnęła ramion
unosząc grzech. z krwi i kości.
oddechy, pod powierzchnią szczytowań -
cielesne,
odbieram emocje na poziomie modliszki,
sygnały nadchodzącego samca.
- idzie żarcie, święta padlina,
z dwudniowym zarostem.
Kornelia - jak pan bóg stworzył
hermafrodytę.
trawiła dotyk, powoli, z dostojeństwem
smakowała soki. wzrokiem tląc ogień,
w nadziei że spłonę dostatecznie szybko.
bezgłośnie.
zostawiłem krople, kapiące z nadgarstków.
tak smakuje mięso warczących,
podane na srebrnej pościeli.
mordą przy ziemi.
krwawiło - z przyjemnością - równią
pochyłą
Komentarze (1)
Po komenatrzu V. K. nawet nie próbuję interpretować
wiersza. Powiem tylko, że bardzo mi się podoba.