Mrok
Mrok mnie pochłonął, ale światło chce mnie stąd wyciągnąć
Mrok nadchodzi
z ciekawością ogląda mnie,
szuka obaw, lęków
Opieram się, a on nęci i smęci o lepszym
życiu
Dobrze wie że z nim ja się nie rozstanę
nawet na sekundę
Że jestem z nim cały czas
Muska lekko mnie widząc malejący opór
nie drżę, choć dzień w dzień rani mnie
dotyk słów
Ludzie nie wiedzą o jego obecności
Żyją
A on jest z nimi od urodzenia aż do
śmierci,
niestety dopiero wtedy go zauważają
Małego chłopca z zapłakanymi oczami
skulonego w kącie
Potrzebującego miłości
ale to tylko pozory
On jest przebiegły
pragnie niewinnych dusz
Wie że u mnie traci czas,
mimo to śmielszy jest i już całą
pochłania
mnie
Znowu to robi
ale znów ktoś go wygoni
zaczyna mnie to męczyć
Gdy tylko nadchodzi świt nie znika
lubi chować się
By zaskakiwać mnie co noc
co noc jest bliżej skończenia ze mną
Może ja najpierw skończę sama ze sobą?
Komentarze (5)
Wyrazisty wiersz jestem sam dobrze rozumiem pozdrawiam
Zaciekawiasz wierszem. Pozdrawiam:)
samotność to stan przejściowy ale nieraz długo trzyma
i wtedy trzeba z kimś pogadać dobry wiersz
Pozdrawiam:P))
Samotność bywa bolesna,a w nocy chyba bardziej
wyczuwalna,tak sądzę...
Mam nadzieję,że pepel/ka jej się pozbędzie i słoneczko
zaświeci...
Pozdrawiam serdecznie:)
Tak to prawda,dużo osób nas męczy-pozdrawiam, w samo
sedno.