Na deptaku
Niedzielny spacerek,
niewiast wybór wszelki:
babsztyle, kobitki
i panny – modelki.
Mąż, jak urzeczony,
ledwo nie zezuje,
puszcza perskie oczko,
prawie że flirtuje.
W końcu rozeźlona
rzucam: Kurcze blade!
Jak chciałeś sylfidę,
po co brałeś babę?
A mąż spojrzał na mnie
i wymruczał czule:
Tam oko zawieszę,
lecz tu się przytulę.
Sylfida: (z celtyckiego) - zwiewna istota napowietrzna, (przestarzale) - dziewczę pełne gracji i lekkości
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.