na dłoni...
płomień tańczy
wiatrem miłości podsycany
po paluszkach ogniki skaczą
a to oczkiem mrugną
tu uszczypną tam podpalą
cały czas, wciąż i stale
swe humorki podświetlają
w czasie burzy ogień
swe jęzory splata
parasolką chroni
swym ojcowskim żarem
deszczowe chmury odgania
za dni kilka
rozpalą swoje ogniska
(„wreszcie spokój”)
autor

Taki_sobie_ludzik

Dodano: 2010-05-06 15:55:16
Ten wiersz przeczytano 625 razy
Oddanych głosów: 5
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (2)
czasami wystarczy mała iskra by ognisko miłości
wybuchło jasnym płomieniem...
ogień króluje...:)dzis