Na świeczniku
Za tamte czasy, za obcasy
z różnych epok. Wypijmy!
Za grymasy i wywczasy pracownicze -
wstęgi, wieńce oraz znicze,
za oblicze Boga Ojca,
za tych, co nie wyszli wtedy,
a od biedy, nieuchronnie,
wyjść by mogli i by zmogli
i dozgonnie...i dozgonnie.
Takie frazy i bez skazy biografie,
żeby wtedy, kiedy Szwedy...
i ci z fiordów i z Południa -
nie od stycznia lub od grudnia
w mej pamięci.
Wszyscy święci na cmentarzach
mają jakąś gorycz w twarzach -
to nie dla mnie ich pokuta.
Ja chcę dziś w czerwonych butach
iść po plażach.
Chcę się tarzać w blichtrze świata -
dolar, euro i sałata.
I warzywa jakieś lepsze,
raczej królik niźli wieprze...
w marynatach.
Jestem inny i to czuję -
może dziś nie zasługuję,
żeby komuś oferować słowo dęte.
Ja na rozum swój i myśli -
chciałbym wszystko wam uściślić.
Bo ja, kurna, chciałbym zostać...
Prezydentem
Komentarze (8)
Znakomity!
Ale, wiadomo, tutaj inaczej być nie może.
Błyskotliwość i talent; tylko "pozazdraszczać". Tak
pozytywnie, oczywiście.
Pozdrawiam.
Bardzo fajny wiersz :-)
Świetne, zwłaszcza o tych smutnych świętych, a wiersz
trochę mi przypomina piosenkę o cesarzu, co ma klawe
życie.
Dobrego weekendu
Potrafisz, oj potrafisz :-))
Od tytułu po puentę - BRAWO!
Pogodnego weekendu, Goldenretriverze :-)
:)
Zawsze można zacząć od swojego miasta. A później
torować ścieżkę ściskając słuszne dłonie i pupy ;)
Fajny wiersz.
Pozdrawiam :)
To ostatni kawałek chleba bo w dzisiejszych czasach
trudno wszystkim dogodzić,ale ode mnie jeden głos już
autor dostanie he,he
Dziękuję, ale to tylko niewinny tekst. Ot, słowa.
no cóż, spełnienia życzę!