Na tle okna, zwiewna, czarując
Wiersz napisałem 12 lat temu
Zwiewna
Tą cząstkę, tą chwilę zapamiętałem,
schowałem w pamięć
Stół obrus w kolorze ceglany - złotym,
jesienna pora roku
Obok siebie stoją dwa szklane wazony, ich
kształt to, śnieżna zamieć
Woda w nich krystaliczna, niebieska z
górskiego potoku
Pofałdowany obrus, widzę obraz pustynny-
tam piasek złoty
Oczyma wchłaniam obraz wazonów, małe kwiaty
trzymam w dłoniach
Ogarniam wszystko, wszystko jak jaskółka
śmigająca lotem
Z za mgłą zauważyłem ją, na tle okna,
zwiewna, czarująca
Stoję oczarowany zwiewnego piękna, czarem
okryty
Co wokoło siebie – pięknym sypie jak kwiat
płatkami
Okno białe, za nim niebo, chmur, lazur,
błękity
Cała postać jakby uwity wianek, bukiet z
kwiatami
Widzieć i patrzeć w ciszy pięknego doznania
Widzieć ją, te wazony w nich jej kształtne
odbicie
Widzieć ją, widzieć, w oczach wciąż nie
zapisana
Ogarnąć serce dłonią, zasnąć, obudzić się o
świcie
Zwiewna sylwetka na tle okna , emanuje
dziewczęcą wonią
Emanuję ku mnie, dotyka zmysłów, moich
myśli
To nie okno, ona stoi jak pod kwitnącą
jabłonią
To jak sen, a jest jawą, pragnę niech to
mi się przyśni
Na sztalugę wstawiam płótno, tęczowymi
farbami maluję w ciszy
Z rozmachem nakładam warstwy, jestem
czułym w sercu napiętym
Bo obraz maluję tylko w sobie, w swej
czułej na piękno duszy
Bo pozostanie we mnie w świecie marzeń
zaklętym
O powabie piękna pisali wiersze wielcy
poeci tego świata
Puszkin opiewał kobiet duszę, Goethe – jak
woal , jak poświata
Widzę ją, jak kroplę czerwonego wina,
odsyłam w swoją pamięć
Chowam ten kształt w swych dłoniach, by na
ołtarze zanieść
Widzę więcej aniżeli wielcy piewcy piękna
kobiecej natury
Widzę jej dusze barwną wędrującą, ku niebu
pod chmury
Widzę żyłki gdzie krew biegnie jak po
parkowych ścieżkach
Widzę biel jej ciała, włos czernią
błyszczy bóg stworzył, w niej cud
zamieszkał
Nie zamykam powiek, nie uronię chwili, jak
głaz stoję bez oddechu
Wiatr, okno otwarte, firanka ją dotyka,
pragnie jej pieszczoty
Kwiaty trzymane w dłoni wkładam w wodne
wazony w milczeniu
Ona w oknie, zapatrzona w dal, w
oczekiwaniu, pełna tęsknoty
Przymykam oczy, w zapamiętaniu tego widoku,
tej cudnej chwili
Opuszczam to rajskie miejsce skąpane ciszą,
radosny po szyję
Obraz mój, w nim ona, okrywam welonem,
muślinem
Nie zapomnę tej życia chwili, jej
zwiewnością swe życie okryję
Autor: knipser
2010 04 16
Bolesław Zaja :slonzok /uzywałem pseudonimu
knipser
Komentarze (2)
Z wielkim podobaniem wiersza,
pozdrawiam serdecznie:)
umiesz malować postać kobiety!
Z przyjemnością czytam.